pornograficznie

Kamp religijny (czy może bardziej irreligijny) i zwykły kicz to dla mnie zjawisko tyle fascynujące, co niepokojące... a z pewnością prowokujące do stawiania pytań o estetyczne źródła, inspiracje i o odbiorców. Elektryzuje, ale i niepokoi. Okrzyknąłem go kiedyś w poznawczym olśnieniu mianem "pornografii religijnej".

W tym momencie pojawić powinni się "Pierre et Gilles"... i pojawią się...


Bawią mnie te ich ikonograficzne mrugnięcia okiem przy pracy jednej, drugiej, trzeciej... przy czwartej i piątej zaczynam już jednak ziewać i rozglądać się za wyjściem. Ale czy mniejsi i starsi miłośnicy sztuki krytycznej wiedzą, że owi artyści nie byli pierwszymi? Oczywiście, pewnie jako pierwsi zaczęli bawić się konwencją... pomysły ich pomysłom podobne (tyle, że jak się zdaje - na serio) pojawiły się znacznie wcześniej. Zgrabnie wpisali się w istniejącą tradycję, ale od początku...

Wiek XX, Francja, opada jeszcze konfetti po "pięknym wieku", a na jego fali wypływa urocza i słodka "mieszczańska święta". Dobra rodzina, cieplutkie dzieciństwo, poezja pełna metafor z pensji dla szlachetnie urodzonych panien, do tego masa cudów, starannie opracowany przez rodzone siostry PR i "huragan chwały" gotowy ogarnąć cały świat. "Mała Królewna", "Kwiatuszek Najświętszej Dziewicy", "nasz Beniaminek", "Anielska Siostra" - słowem - "Terenia". Siostra świętej artystycznie spełniająca się w klasztornej pracowni malarskiej, realizująca kolejne, coraz bardziej odrealnione portrety świętej i mistyczny dramat przycięty do form pobożnego teatrzyku kukiełkowego gotowy! Stworzyć "miłą, piękną, pociągającą" świętą... oto cel wyznaczony sobie przez Celinę Martin. Uwieńczony sukcesem i zazdrośnie strzeżony przez Karmel w Lisieux, który zastrzega sobie wszelkie prawa do oficjalnego wizerunku świętej.

Rozszerzająca się sława "małej" zaczyna ogarniać całą Francję. Rodzący się kult zaczyna karmić się artefaktami. Dla oficjalnego "Sklepu siostry Teresy" wyrasta kramikarska konkurencja, oficjalne portrety stają w konkury z ich tańszymi rywalami. Litografie i grawiury, aluminiowe medaliki, cynkalowe i gipsowe figurki, a wreszcie powstałe w Paryżu... fotografie!

To coś więcej niż "prawdziwe wyobrażenia" wyszłe spod pędzla siostry Celiny... to świętość na dotyk, to urzeczywistniona wizja, to święta jakiej pragną tłumy. Pozują sezonowe gwiazdy mnożących się na potęgę produkcji filmowych... anemiczne, omdlewające, nieobecne - taka jest przecież duchowość świętych suchotnic zerwanych w wiośnie życia. Nade wszystko jednak wdzięczne, ładne, gładkie i bez charakteru - czy nie takie wymogi stawia przed świętymi hagiografia? Do tego czytelne atrybuty, podpis dla potrafiących czytać i już każdy nawiedzający grób siostry Teresy wracać może z jej zdjęciem starannie przechowywanym i dającym świadectwo o świętości na wyciągnięcie ręki.

Zachwycające i niepokojące jednocześnie... kapitalny dokument popularnego kultu, estetyki realizowanej w nowych formach i wciąż tego samego głodu mistyki mogącej zrealizować się na salonach i pod strzechami. Żadnych fundamentalnych pytań, żadnych dramatów, jeśli łzy to tylko brylantowe, jeśli kolce to tylko obficie rozkwitłych róż. Osiemdziesiąt lat przed fotografiami Pierre'a i Gilles'a, z podobną pretensją, manierą i pozą... tyle, że w odbiorze chyba bardziej na poważnie traktowane. Świętość z celuloidu, pornograficzna, jak u Osieckiej... dla "głodnych serc".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz