przepis na świętą jak malowanie

Dziś z artystycznego poletka, czyli kiedy historyk sztuki próbuje być antropologiem i choć trochę zrozumieć człowieka z jego najciemniejszą i najpobożniejszą naturą...

O artystycznym dyktacie Celiny Martin, rodzonej siostry jednej z najpopularniejszych świętych XX wieku - Teresy od Dzieciątka Jezus zaczęło się mówić zupełnie niedawno, to prawdziwy fenomen. Posiadając zestaw autentycznych fotografii Teresy zazdrośnie strzegła prawdziwego wizerunku swojej siostry. Co więcej, dzięki pracy "Comment on retouche un cliché photographique" napisanej przez profesora Louise Gérard'a (egzemplarz książki zachowany w bibliotece Karmelu w Lisieux) starannie wygładziła i zafałszowała wybrane zdjęcia swojej siostry. Na ile poważna była to ingerencja, zobaczcie sami.


Zresztą, artystyczne credo Celiny wyrażone w liście do starszej siostry Leonii brzmiało: "To prawda, istnieje weryzm i naturalizm malarstwa hiszpańskiego i niderlandzkiego, nie takie jednak jest malarstwo włoskie i francuskie, z jego idealnym pięknem". Tą drogą poszła, ze skutkiem wiadomym. Zgłaszający się do Karmelu w Lisieux modni i uznani przez salony artyści (np. Ferdinand Roybet) otrzymywali od Celiny proste dyrektywy: "proszę namalować naszą siostrę piękną, wdzięczną i pociągającą swym urokiem świętości", no to malowali... ikonograficznie pozostając uzależnionymi od modelu zaproponowanego przez siostrę Martin. Posłuszny tym zaleceniom Roybet doczekał się ekspozycji swojego obrazu w "Sali Relikwii" Karmelu w Lisieux oraz licznych reprodukcji rozpowszechnianych przez "Office Central de Lisieux". Jedyny malarz (poza Celiną!), którego spotkał taki zaszczyt. Trudno się dziwić, skoro Celina wyraziła opinię o gotowym już dziele: "to idealny wizerunek naszej siostry". Jej prace oczywiście były z definicji poza konkursem. 


Dopiero po jej śmierci w 1959 roku mogły zostać rozpoczęte naukowe badania nad prawdziwym wizerunkiem Teresy podjęte przez ojca François de Sainte-Marie i uwieńczone dwutomowym dziełem "Visage de Thérèse de Lisieux" wydanym w 1961 roku. Świat zobaczył Teresę z krwi i kości, zmęczoną, z podkrążonymi oczami i będącą na skraju wytrzymałości.

Nic dziwnego, że artyści sięgający po Teresę mieli z nią nie lada kłopot.  Okruchy rzucane przez Celinę były zupełnie niewystarczające, a sława Teresy coraz większa. Tworzyli zatem własne wizje świętej gruźliczki rodem z Belle Epoque. Nie było ich znowu aż tak wielu, ludowa święta porywała tłumy, ale do artystów szczęścia zbytniego nie miała. Edgar Maxence stworzył jej niepokojący wizerunek, który zdobył ogromną popularność. Niezależnie od dystrybucji Karmelu w Lisieux zaczął pojawiać się w formie złoconych litografii w rozmaitych kościołach Europy (znam w Polsce trzy miejsca występowania ;) - Warszawa, Pabianice, Rawa Mazowiecka). Hipnotyzująca dziewczynka rozpalona gruźlicą w lekko zapóźnionym secesyjnym kostiumie, pociągająca zapewne przez ową dekoracyjność. Nieprawdziwa, ale zdobna! 


Zachęcony sukcesem pierwszego dzieła Maxence stworzył kolejny, odkryty przeze mnie zupełnie niedawno. Internetowy antykwariat oferuje oryginał w cenie 3700 euro. Pogubił się nasz artysta w skomplikowanym kroju karmelitańskiego habitu i stworzył jakąś wariację na temat. Fizjonomicznie zaś osiągnął szczyty perwersji tworząc z Teresy dojrzałą dominę nieznającą litości, znudzoną kłębami kadzidlanego dymu uwielbienia i zachwytu. Malarska forma oczywiście się obroni, motyw kręgów róż także, choć to nie kompozycyjne "odkrycie Ameryki".


Tak czy inaczej przyznać trzeba, że od historyczno - artystycznej strony mamy do czynienia ze zjawiskiem tworzenia się plastycznej formy dla świętości. Bez mrugnięcia okiem przyjmujemy rozliczne wizerunki świętych zrodzone przez sztukę na przestrzeni wieków, tu natomiast obserwujemy mechanizm konstytuowania się nowych schematów, nowej - współczesnej ikonografii. Nie było temu podobnych w XX wieku aż do momentu pojawienia się postaci papieża Jana Pawła II, ale to już zupełnie inna historia!  

2 komentarze:

  1. W Rawie Mazowieckiej w żadnym kościele (chyba, że gdzieś w zbiorach prywatnych) nie ma litografii Edgara Maxenca przedstawiającej św. Teresę od Dzieciątka Jezus. Natomiast znajduje się ona w kościele parafialnym w Szczukach, które są położone około 25 km od Rawy Mazowieckiej.

    http://szczuki.pl/images/galeria.odpust/full/dsc00055.jpg

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki za ten trop :) Jest, jest (a na własne oczy widziałem w 1999 roku) w dawnym kościele poaugustiańskim, wisi (wisiała?) nad wejściem do zakrystii (od strony klasztoru), dawny element ołtarzyka ustawionego ku czci świętej przez o. Bernarda Kryszkiewicza.

    OdpowiedzUsuń